Jeden z wiodących polskich festiwali muzyki współczesnej, punkt zbiórki dla klasyki i alternatywy, miejsce muzycznych przełamań i wyłamań — idzie w miasto. Pokonując bariery czasowe festiwalu, rozchodzi się w różne czasy i miejsca — żeby się spotykać. W końcu kultura to sposób komunikacji. Zwłaszcza ta współczesna sporo mówi nam o nas samych, zwłaszcza ta muzyczna dotyka naszych emocji, intuicji, eksperymentuje z naszym poczuciem czasu. Muzyka gubi nas i odnajduje, a tym samym odkrywa przed nami nowe wymiary naszej wrażliwości. W konfrontacji z innymi mediami podsuwa tropy, po których każdy może znaleźć własną ścieżkę.
Pretekstem do pierwszej interakcji było zacieranie granic. Muzyka współczesna, klasyka, rozrywka, alternatywa, eksperyment, pop, ambient, funk, blues — czy da się jeszcze bez zawahania zdefiniować każdy z tych nurtów? A może takie definiowanie do niczego nam już nie jest potrzebne?
Wychodząc od tradycyjnego gatunku koncertu kameralnego, docieramy do noise’u, funku i free jazzu. Klasyczne korzenie muzyki Mantovaniego gubią się w kolejnych pokrzywionych melodiach, jazzujących harmoniach i rytmach. Zdławione brzmienia Sary Glojnarić ścierają się z dziką improwizacją, a piskliwe i zgrzytliwe zaczepki pozwalają na dobre zapomnieć, gdzie my właściwie zaczynaliśmy tę podróż. Wreszcie, razem z Matthew Shlomowitzem, lądujemy ni mniej, ni więcej, tylko na wielkim międzynarodowym dworcu kolejowym. Stąd już każdy i każda może się udać gdzie zechce.