Nota Barbary Kingi Majewskiej:
Moje piosenki tworzą suitę utworów badających umiejętność podzielenia się tym, co chcę zaśpiewać. Schodząc z ramion twórców, którzy powierzają mi wykonanie własnych utworów, wkraczam w samodzielność twórcy i wykonawcy zarazem — kierowcy, pilota i samochodu w jednym. Towarzyszący temu zestaw pytań jest prosty. Czy mam tę kategorię prawa jazdy? Mapa czy azymut? I jak ustawić sobie fotel?

Tematy piosenek implikują powiązania z istniejącymi tekstami kultury (ogrody Szalimar, sarabandy Bacha, Rhapsody on a Windy Night T.S. Eliota, The Clapping Song Shirley Ellis, Mistrz P.T. Andersona) i wyrastający z nich dysonans – pomiędzy własnym a cudzym, wspólnym a prywatnym, abstrakcją a narracją. Polegam na czymś pośrednim w tych układach podwójnych, czerpiąc z utrzymującego się od początku pracy w zawodzie wykonawcy zainteresowania tożsamością najemnika, pracownika sezonowego, wolnego strzelca, i tym, co można nazwać „wspólnotą nieobecności” – społecznością wszystkich, którzy służą sztuce innych, utrzymując swoją muzyczną tożsamość w ukryciu. Zbierając słowa i wyrażenia z wielu źródeł – tekstów przebojów, sloganów, wywiadów z twórcami – układam je, mając na myśli jedynie to, że „piosenka to najlepsze możliwe słowa śpiewane na najlepszej możliwej melodii”. Wedle własnych możliwości.

Wyznaję: Na czole mam bliznę po wypadku, który spowodowałam, kiedy podczas jazdy słuchałam piosenki. Oprócz mnie nikt nie ucierpiał. W szpitalu powiedziano mi, że powinnam z kimś o tym porozmawiać. Czasami w rozmowach używam cytatów z piosenek, mimo iż obawiam się, że ktoś może je rozpoznać i mi to wytknąć. Trudno jest mi sobie odmówić mówienia ich słowami, szczególnie jeśli pasują tak dobrze do życia. Przeważnie, kiedy ukazują się czyjeś nowe piosenki, za pierwszym słuchaniem nie robią na mnie wrażenia. Kiedy z jedną z nich się już dobrze poznam, to nasza relacja staje się intymna. Wtedy słucham tylko tej piosenki, żadnych innych. Przed snem i rano podczas ćwiczeń wzmacniających mój kręgosłup, do śniadania, sprzątania, pod prysznicem, w samochodzie, a jeśli poruszam się pieszo, to równam do niej krok. Gdybym chodziła na koncerty, na których grane są moje ulubione piosenki, to byłabym tą osobą, która trzyma nad głową karton z napisem – „Your songs saved my life”. Pomijam ten jeden wypadek. Ale nie chodzę na takie koncerty. Moja relacja z piosenkami jest zbyt prywatna, żeby dzielić się nią z tłumem obcych osób. Czuję się źle z tym, że pieniądze, które kosztuje mnie subskrypcja serwisu streamingowego są tak małe w stosunku do tego, ile dostaję. Tanio umykam światu. I tak nie ma ze mną zbyt wiele do czynienia i przetraciłam w nim już dużo czasu. Kiedy mam obie dłonie na klawiaturze i śpiewam, mógłby nawet uwierzyć, że już mnie w ogóle w nim nie ma.

Barbara Kinga Majewska – I’m a fool for a song na głos i pianino (2024) 40’ [premiera światowa]
Barbara Kinga Majewska – głos, pianino

Współorganizatorem koncertu jest Akademia Sztuk pięknych w Krakowie.